środa, 4 maja 2016

Rozdział drugi

- Jest!  Mamy podium! – Krzyczą.
- Głośniej się nie da?  Pingwiny Cię jeszcze nie słyszały– Mówię sarkastycznie.
- Za to eskimos tak.  – Odpowiada i się śmieje.
- Jest mi po prostu zimno. – Rzucam.
- Czekaj. – Łapie mnie za nadgarstek. – Masz. Przykryj się. – Daje mi koc.
- Dzięki – mruczę,  ale wystarczająco głośno, żeby usłyszał. Widzę, że na jego twarzy pojawia się prawie niewidzialny uśmiech.
To jest nasza pierwsza normalna rozmowa. Chyba próbuję mnie jakoś przeprosić za tą czekoladę.
Idziemy na dekorację, a potem na konferencję. Severin odpowiada na pytania, a my strasznie się nudzimy. Gdy tylko trener pozwala nam iść na sali robi się strasznie głośno. Wychodzimy i wybuchamy śmiechem. Widok Freunda, patrzącego na Petera, który śmieję się z Domena, bo młody nie wie, co powiedzieć o bracie jest po prostu idealny.
Chłopacy, którzy nie mają nastroju na zabawę idą razem ze mną do hotelu. Wank i Kraus cały czas czymś mnie zagadują, a on idzie za nami i patrzy się pusto w chodnik. Dochodzimy na piętro,  na którym znajdują się nasze pokoje. Każdy rozchodzi się do swojego apartamentu.
- Stary co ci jest?!  Cały czas łazisz przygnębiony. Latem byłeś całkiem inny. – Słyszę zza ściany.
- Nic mi nie jest!  Też miałeś załamki formy. – Odpowiada na tyle głośno, że wszystko dokładnie rozumiem.
Szybko biorę telefon i piszę SMSa.

Do Andi :
Co się dzieje?
Od razu dostaje odpowiedź.


Od Andi:
Wszystko w porządku. Jest po prostu trochę zdenerwowany, ale nie chce, żeby ktoś się nim przejmował.

Teraz już nic nie rozumiem. Czyli on jednak nie jest taki arogancki?

Do Andi:
Powiedz mu, że jego ulubioną koleżanka chciałaby iść spać i prosi o ciszę ;-)


Udaje mi się zasnąć.
Budzi mnie pukanie do drzwi. Kogo niesie tak rano?!
Otwieram drzwi.
- Co?  - Pytam zaspanym głosem i ziewam.
- Jest jedenasta. – Mówi wyraźnie rozbawiony. – Za pół godziny trening, a potem od razu kwalifikacje.
- Co?! – Krzyczę. – Daj mi 5 minut. – Zatrzaskuję drzwi i wyciągam kadrowe ubrania. Szybko wybiegam do łazienki, wykonuję poranną toaletę, włosy zaplatam w warkocza, ubieram się i wychodzę. Po drodze zgarniam jeszcze telefon i jakieś słodycze, żeby nie umrzeć z głodu.
- Łooo, dziewczyno! 4 minuty 28 sekund. – Mówi Welli. Swoją drogą skąd oni się tu wzięli?
- To, że jestem dziewczyną,  nie znaczy, że nakładam na siebie kilo tapety. – Odpowiadam z przekąsem.
-  Eeejjj. Złość piękności szkodzi. – Mój ' ulubiony ' kolega przejmuje głos.
- Jak się rodziłeś, to zapomniałeś wziąć mózg z półki, czy ci ukradli?- wymijam go i podążam za panami A.W.,  którzy ledwo powstrzymują śmiech.
- Nie jedź tak po nim, bo jeszcze chłopak w deprechę wpadnie. Do tej pory nikt go jeszcze nie pokonał w bitwie na śmieszne teksty. – Mówi Wank.
Kwalifikacje przebiegają zgodnie z planem. Wszyscy oprócz nielota się kwalifikują. Nie mam zamiaru stać obok niego więc idę do domku. Włączam galerię i oglądam stare zdjęcia z kolonii wakacyjnych, z Planicy.
- Nasi skaczą. Chodź. Statystyki czekają – znowu wchodzi ten, który nie powinien i do tego i w najmniej odpowiednim momencie. Ja tu marzę o następnym wyjeździe do Planicy. Przypomina mi się taki jeden chłopak, ale za Chiny nie mogę sobie przypomnieć jak się nazywał. Wiem tylko, że jest  słoweńcem i jest w moim wieku.
Chcąc nie chcąc wychodzę na zewnątrz i zapisuję wszystkie błędy i poprawki na kartkach.


Po dwóch godzinach spędzonych ba skoczni wracamy do hotelu. Jest dwudziesta pierwsza, ale jestem strasznie zmęczona i idę spać.


 Pik. Przerwa. Pik.  
Straszny dźwięk dochodzi do moich uszu. Nie jestem w stanie zrobić kompletnie nic. Nie daję rady ruszyć chociażby powieką. Czuję, że ktoś trzyma moją rękę. 
Pik. Pik. 
Dźwięk robi się coraz bardziej spokojniejszy. Jestem tak strasznie zmęczona, że zasypiam.
Budzę się. Lekko próbuje podnieść prawą powiekę, ale na marne. Czuję, że umieram.
Słyszę tylko skrzypienie drzwi. Dalej czuje się strasznie zmęczona. Zasypiam. 
Znowu się budzę. Czuję dotyk na mojej dłoni. Powoli ukazuje mi się zamazany obraz. 
Dalej słyszę ten nieznośny dźwięk.  Widzę tylko zaszklone oczy. Oczy, które zajmują znaczne  mi w pamięci. Niczego innego nie pamiętam. 

Znowu ten sen. Jestem pewna, że znam te oczy. Oczy, które tak bardzo pokochałam w czasie pobytu w szpitalu. Oczy, które tkwią mi w pamięci.


- Samo wspomnienie twoich oczu noc rozprasza i sen przegania.