Przepraszam. Nie wiem, co sie ze mną dzieje. Po prostu nagle straciłam całą motywację do pisania. Jest tu ktoś, kto chciałby mi pomóc? Jeśli tak napiszcie w komentarzu :-)
Dziękuję, jeśli ktoś tu jeszcze jest.
Spam
▼
czwartek, 18 sierpnia 2016
środa, 4 maja 2016
Rozdział drugi
- Jest! Mamy podium! – Krzyczą.
- Głośniej się nie da? Pingwiny Cię jeszcze nie słyszały– Mówię sarkastycznie.
- Za to eskimos tak. – Odpowiada i się śmieje.
- Jest mi po prostu zimno. – Rzucam.
- Czekaj. – Łapie mnie za nadgarstek. – Masz. Przykryj się. – Daje mi koc.
- Dzięki – mruczę, ale wystarczająco głośno, żeby usłyszał. Widzę, że na jego twarzy pojawia się prawie niewidzialny uśmiech.
To jest nasza pierwsza normalna rozmowa. Chyba próbuję mnie jakoś przeprosić za tą czekoladę.
Idziemy na dekorację, a potem na konferencję. Severin odpowiada na pytania, a my strasznie się nudzimy. Gdy tylko trener pozwala nam iść na sali robi się strasznie głośno. Wychodzimy i wybuchamy śmiechem. Widok Freunda, patrzącego na Petera, który śmieję się z Domena, bo młody nie wie, co powiedzieć o bracie jest po prostu idealny.
Chłopacy, którzy nie mają nastroju na zabawę idą razem ze mną do hotelu. Wank i Kraus cały czas czymś mnie zagadują, a on idzie za nami i patrzy się pusto w chodnik. Dochodzimy na piętro, na którym znajdują się nasze pokoje. Każdy rozchodzi się do swojego apartamentu.
- Stary co ci jest?! Cały czas łazisz przygnębiony. Latem byłeś całkiem inny. – Słyszę zza ściany.
- Nic mi nie jest! Też miałeś załamki formy. – Odpowiada na tyle głośno, że wszystko dokładnie rozumiem.
Szybko biorę telefon i piszę SMSa.
Teraz już nic nie rozumiem. Czyli on jednak nie jest taki arogancki?
Udaje mi się zasnąć.
Budzi mnie pukanie do drzwi. Kogo niesie tak rano?!
Otwieram drzwi.
- Co? - Pytam zaspanym głosem i ziewam.
- Jest jedenasta. – Mówi wyraźnie rozbawiony. – Za pół godziny trening, a potem od razu kwalifikacje.
- Co?! – Krzyczę. – Daj mi 5 minut. – Zatrzaskuję drzwi i wyciągam kadrowe ubrania. Szybko wybiegam do łazienki, wykonuję poranną toaletę, włosy zaplatam w warkocza, ubieram się i wychodzę. Po drodze zgarniam jeszcze telefon i jakieś słodycze, żeby nie umrzeć z głodu.
- Łooo, dziewczyno! 4 minuty 28 sekund. – Mówi Welli. Swoją drogą skąd oni się tu wzięli?
- To, że jestem dziewczyną, nie znaczy, że nakładam na siebie kilo tapety. – Odpowiadam z przekąsem.
- Eeejjj. Złość piękności szkodzi. – Mój ' ulubiony ' kolega przejmuje głos.
- Jak się rodziłeś, to zapomniałeś wziąć mózg z półki, czy ci ukradli?- wymijam go i podążam za panami A.W., którzy ledwo powstrzymują śmiech.
- Nie jedź tak po nim, bo jeszcze chłopak w deprechę wpadnie. Do tej pory nikt go jeszcze nie pokonał w bitwie na śmieszne teksty. – Mówi Wank.
Kwalifikacje przebiegają zgodnie z planem. Wszyscy oprócz nielota się kwalifikują. Nie mam zamiaru stać obok niego więc idę do domku. Włączam galerię i oglądam stare zdjęcia z kolonii wakacyjnych, z Planicy.
- Nasi skaczą. Chodź. Statystyki czekają – znowu wchodzi ten, który nie powinien i do tego i w najmniej odpowiednim momencie. Ja tu marzę o następnym wyjeździe do Planicy. Przypomina mi się taki jeden chłopak, ale za Chiny nie mogę sobie przypomnieć jak się nazywał. Wiem tylko, że jest słoweńcem i jest w moim wieku.
Chcąc nie chcąc wychodzę na zewnątrz i zapisuję wszystkie błędy i poprawki na kartkach.
Po dwóch godzinach spędzonych ba skoczni wracamy do hotelu. Jest dwudziesta pierwsza, ale jestem strasznie zmęczona i idę spać.
Pik. Przerwa. Pik.
Straszny dźwięk dochodzi do moich uszu. Nie jestem w stanie zrobić kompletnie nic. Nie daję rady ruszyć chociażby powieką. Czuję, że ktoś trzyma moją rękę.
Pik. Pik.
Dźwięk robi się coraz bardziej spokojniejszy. Jestem tak strasznie zmęczona, że zasypiam.
Budzę się. Lekko próbuje podnieść prawą powiekę, ale na marne. Czuję, że umieram.
Słyszę tylko skrzypienie drzwi. Dalej czuje się strasznie zmęczona. Zasypiam.
Znowu się budzę. Czuję dotyk na mojej dłoni. Powoli ukazuje mi się zamazany obraz.
Dalej słyszę ten nieznośny dźwięk. Widzę tylko zaszklone oczy. Oczy, które zajmują znaczne mi w pamięci. Niczego innego nie pamiętam.
Znowu ten sen. Jestem pewna, że znam te oczy. Oczy, które tak bardzo pokochałam w czasie pobytu w szpitalu. Oczy, które tkwią mi w pamięci.
- Głośniej się nie da? Pingwiny Cię jeszcze nie słyszały– Mówię sarkastycznie.
- Za to eskimos tak. – Odpowiada i się śmieje.
- Jest mi po prostu zimno. – Rzucam.
- Czekaj. – Łapie mnie za nadgarstek. – Masz. Przykryj się. – Daje mi koc.
- Dzięki – mruczę, ale wystarczająco głośno, żeby usłyszał. Widzę, że na jego twarzy pojawia się prawie niewidzialny uśmiech.
To jest nasza pierwsza normalna rozmowa. Chyba próbuję mnie jakoś przeprosić za tą czekoladę.
Idziemy na dekorację, a potem na konferencję. Severin odpowiada na pytania, a my strasznie się nudzimy. Gdy tylko trener pozwala nam iść na sali robi się strasznie głośno. Wychodzimy i wybuchamy śmiechem. Widok Freunda, patrzącego na Petera, który śmieję się z Domena, bo młody nie wie, co powiedzieć o bracie jest po prostu idealny.
Chłopacy, którzy nie mają nastroju na zabawę idą razem ze mną do hotelu. Wank i Kraus cały czas czymś mnie zagadują, a on idzie za nami i patrzy się pusto w chodnik. Dochodzimy na piętro, na którym znajdują się nasze pokoje. Każdy rozchodzi się do swojego apartamentu.
- Stary co ci jest?! Cały czas łazisz przygnębiony. Latem byłeś całkiem inny. – Słyszę zza ściany.
- Nic mi nie jest! Też miałeś załamki formy. – Odpowiada na tyle głośno, że wszystko dokładnie rozumiem.
Szybko biorę telefon i piszę SMSa.
Do Andi :
Co się dzieje?
Od razu dostaje odpowiedź.
Od Andi:
Wszystko w porządku. Jest po prostu trochę zdenerwowany, ale nie chce, żeby ktoś się nim przejmował.
Teraz już nic nie rozumiem. Czyli on jednak nie jest taki arogancki?
Do Andi:
Powiedz mu, że jego ulubioną koleżanka chciałaby iść spać i prosi o ciszę ;-)
Budzi mnie pukanie do drzwi. Kogo niesie tak rano?!
Otwieram drzwi.
- Co? - Pytam zaspanym głosem i ziewam.
- Jest jedenasta. – Mówi wyraźnie rozbawiony. – Za pół godziny trening, a potem od razu kwalifikacje.
- Co?! – Krzyczę. – Daj mi 5 minut. – Zatrzaskuję drzwi i wyciągam kadrowe ubrania. Szybko wybiegam do łazienki, wykonuję poranną toaletę, włosy zaplatam w warkocza, ubieram się i wychodzę. Po drodze zgarniam jeszcze telefon i jakieś słodycze, żeby nie umrzeć z głodu.
- Łooo, dziewczyno! 4 minuty 28 sekund. – Mówi Welli. Swoją drogą skąd oni się tu wzięli?
- To, że jestem dziewczyną, nie znaczy, że nakładam na siebie kilo tapety. – Odpowiadam z przekąsem.
- Eeejjj. Złość piękności szkodzi. – Mój ' ulubiony ' kolega przejmuje głos.
- Jak się rodziłeś, to zapomniałeś wziąć mózg z półki, czy ci ukradli?- wymijam go i podążam za panami A.W., którzy ledwo powstrzymują śmiech.
- Nie jedź tak po nim, bo jeszcze chłopak w deprechę wpadnie. Do tej pory nikt go jeszcze nie pokonał w bitwie na śmieszne teksty. – Mówi Wank.
Kwalifikacje przebiegają zgodnie z planem. Wszyscy oprócz nielota się kwalifikują. Nie mam zamiaru stać obok niego więc idę do domku. Włączam galerię i oglądam stare zdjęcia z kolonii wakacyjnych, z Planicy.
- Nasi skaczą. Chodź. Statystyki czekają – znowu wchodzi ten, który nie powinien i do tego i w najmniej odpowiednim momencie. Ja tu marzę o następnym wyjeździe do Planicy. Przypomina mi się taki jeden chłopak, ale za Chiny nie mogę sobie przypomnieć jak się nazywał. Wiem tylko, że jest słoweńcem i jest w moim wieku.
Chcąc nie chcąc wychodzę na zewnątrz i zapisuję wszystkie błędy i poprawki na kartkach.
Po dwóch godzinach spędzonych ba skoczni wracamy do hotelu. Jest dwudziesta pierwsza, ale jestem strasznie zmęczona i idę spać.
Pik. Przerwa. Pik.
Straszny dźwięk dochodzi do moich uszu. Nie jestem w stanie zrobić kompletnie nic. Nie daję rady ruszyć chociażby powieką. Czuję, że ktoś trzyma moją rękę.
Pik. Pik.
Dźwięk robi się coraz bardziej spokojniejszy. Jestem tak strasznie zmęczona, że zasypiam.
Budzę się. Lekko próbuje podnieść prawą powiekę, ale na marne. Czuję, że umieram.
Słyszę tylko skrzypienie drzwi. Dalej czuje się strasznie zmęczona. Zasypiam.
Znowu się budzę. Czuję dotyk na mojej dłoni. Powoli ukazuje mi się zamazany obraz.
Dalej słyszę ten nieznośny dźwięk. Widzę tylko zaszklone oczy. Oczy, które zajmują znaczne mi w pamięci. Niczego innego nie pamiętam.
Znowu ten sen. Jestem pewna, że znam te oczy. Oczy, które tak bardzo pokochałam w czasie pobytu w szpitalu. Oczy, które tkwią mi w pamięci.
- Samo wspomnienie twoich oczu noc rozprasza i sen przegania.
czwartek, 21 kwietnia 2016
Liebster Blog Award
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który cię nominował.
Dziękuję za nominację. Szczerze mówiąc jeszcze 3 miesiące temu nie pomyślałabym, że mogę zostać nominowana do LBA przez blogerkę że skocznego świata.
Pytania od Lilyz:
1. Jakie cechy twoim zdaniem powinna mieć główna bohaterka?
Wszystko zależy od okoliczności opowiadania. Ja kocham czytać ff, w których dziewczyna jest wredna, następna, ale z czasem się zmienia.
2. Lubisz być w centrum uwagi, czy raczej trzymasz się swojej paczki.
Raczej trzymam się swojej paczki.
3. Masz przyjaciela/przyjaciółkę, czy paczkę przyjaciół.
Mam paczkę w mojej klasie, ale nie mogę jej do końca ufać. Moja najlepszą przyjaciółką jest dziewczyna o rok starsza ode mnie. Jej zawsze mogę ufać i zawsze mi pomoże. Mam jeszcze jednego kolegę, który zawsze mnie wysłucha, pomoże, rozśmieszy, ale nie jestem z nim jakoś bardzo związana.
4. Jedna rzecz, bez której nie wyobrażasz sobie dnia.
Pewnie byłaby to książka albo telefon.
5. Gdzie chciałabyś kiedyś mieszkać?
Kiedyś moim marzeniem było mieszkać w dużym mieście. Teraz jednak wolę mieszkać w mojej malutkiej gminie( jedna z najmniejszych w Polsce), ale od 3 lat bardzo ciągnie mnie w góry.
6. Pamiętasz swój pierwszy rozdział?
Jasne, że pamiętam. Mam w głowie obraz mojej twarzy po przeczytaniu pierwszego komentarza. Wyświetlenia nie zrobiły na mnie ogromnego wrażenia, bo mam świadomość, że ktoś mógł się tylko pomylić. Komentarz daje pewność, że ktoś jednak czyta to, co piszę.
7. Niezapomniany rok? Dlaczego on?
Jeśli miałabym wybierać z tych, które się już skończyły wybrałbym 2015. Dlaczego on? Wtedy zdarzyło się bardzo dużo rzeczy, które zmieniły moje życie. Gdybym jednak mogła wybierać razem z bieżącym rokiem byłby to rok 2016. To w tym roku zrozumiałam na kogo mogę liczyć, a kto jest tylko gdy jednak dobrze.
8. Lubisz kawę, czy herbatę?
Lubię obie rzeczy, ale wolę herbatę.
9. Wolisz obejrzeć film, czy przeczytać książkę, na podstawie której był kręcony?
Zdecydowanie książkę. W filmie większość jest pozmieniana i nie ma już tego uroku.
10. Spodnie vs spódnice?
Spodnie.
11. Ulubione danie?
Nie mam ulubionego dania, aczkolwiek myślę, że mogłaby to być Pizza XD
12. Czekasz już na RIO, czy LGP, a może EURO?
Czekam na wszystkie te wydarzenia. Oglądam każdy sport. Czasami rodzice nie mogą mnie odgonić od telewizora. Nie potrafię wybrać jednego.
Ja nominuję:
Aniaa ❤
Zuzia Zuzia
Lilka
Kolorowa Biel
J.
Mrs.princess
Sueños
Zuzi3333
Madziusa
Anette 15
Ann x
Pytania:
1. Kto jest twoim ulubionym sportowcem?
2. Czy masz ulubione opowiadanie?
3. Co skłoniło cię do przygody z pisaniem?
4. Jakbyś mogła zmienić jedną rzecz w twoim życiu, to co by to było?
5. Wierzysz w przyjaźń damsko- męską?
6. Masz rodzeństwo?
7. Jaki kraj, miejscowość, region chciałbyś odwiedzić?
8. Masz zdjęcia z kimś sławnym?
9. Kim chcesz być w przyszłości?
10. Jaki jest twój ulubiony przedmiot w szkole?
11. Czy chcesz pisać coś jeszcze po zakończeniu obecnej historii?
Dziękuję za nominację. Szczerze mówiąc jeszcze 3 miesiące temu nie pomyślałabym, że mogę zostać nominowana do LBA przez blogerkę że skocznego świata.
Pytania od Lilyz:
1. Jakie cechy twoim zdaniem powinna mieć główna bohaterka?
Wszystko zależy od okoliczności opowiadania. Ja kocham czytać ff, w których dziewczyna jest wredna, następna, ale z czasem się zmienia.
2. Lubisz być w centrum uwagi, czy raczej trzymasz się swojej paczki.
Raczej trzymam się swojej paczki.
3. Masz przyjaciela/przyjaciółkę, czy paczkę przyjaciół.
Mam paczkę w mojej klasie, ale nie mogę jej do końca ufać. Moja najlepszą przyjaciółką jest dziewczyna o rok starsza ode mnie. Jej zawsze mogę ufać i zawsze mi pomoże. Mam jeszcze jednego kolegę, który zawsze mnie wysłucha, pomoże, rozśmieszy, ale nie jestem z nim jakoś bardzo związana.
4. Jedna rzecz, bez której nie wyobrażasz sobie dnia.
Pewnie byłaby to książka albo telefon.
5. Gdzie chciałabyś kiedyś mieszkać?
Kiedyś moim marzeniem było mieszkać w dużym mieście. Teraz jednak wolę mieszkać w mojej malutkiej gminie( jedna z najmniejszych w Polsce), ale od 3 lat bardzo ciągnie mnie w góry.
6. Pamiętasz swój pierwszy rozdział?
Jasne, że pamiętam. Mam w głowie obraz mojej twarzy po przeczytaniu pierwszego komentarza. Wyświetlenia nie zrobiły na mnie ogromnego wrażenia, bo mam świadomość, że ktoś mógł się tylko pomylić. Komentarz daje pewność, że ktoś jednak czyta to, co piszę.
7. Niezapomniany rok? Dlaczego on?
Jeśli miałabym wybierać z tych, które się już skończyły wybrałbym 2015. Dlaczego on? Wtedy zdarzyło się bardzo dużo rzeczy, które zmieniły moje życie. Gdybym jednak mogła wybierać razem z bieżącym rokiem byłby to rok 2016. To w tym roku zrozumiałam na kogo mogę liczyć, a kto jest tylko gdy jednak dobrze.
8. Lubisz kawę, czy herbatę?
Lubię obie rzeczy, ale wolę herbatę.
9. Wolisz obejrzeć film, czy przeczytać książkę, na podstawie której był kręcony?
Zdecydowanie książkę. W filmie większość jest pozmieniana i nie ma już tego uroku.
10. Spodnie vs spódnice?
Spodnie.
11. Ulubione danie?
Nie mam ulubionego dania, aczkolwiek myślę, że mogłaby to być Pizza XD
12. Czekasz już na RIO, czy LGP, a może EURO?
Czekam na wszystkie te wydarzenia. Oglądam każdy sport. Czasami rodzice nie mogą mnie odgonić od telewizora. Nie potrafię wybrać jednego.
Ja nominuję:
Aniaa ❤
Zuzia Zuzia
Lilka
Kolorowa Biel
J.
Mrs.princess
Sueños
Zuzi3333
Madziusa
Anette 15
Ann x
Pytania:
1. Kto jest twoim ulubionym sportowcem?
2. Czy masz ulubione opowiadanie?
3. Co skłoniło cię do przygody z pisaniem?
4. Jakbyś mogła zmienić jedną rzecz w twoim życiu, to co by to było?
5. Wierzysz w przyjaźń damsko- męską?
6. Masz rodzeństwo?
7. Jaki kraj, miejscowość, region chciałbyś odwiedzić?
8. Masz zdjęcia z kimś sławnym?
9. Kim chcesz być w przyszłości?
10. Jaki jest twój ulubiony przedmiot w szkole?
11. Czy chcesz pisać coś jeszcze po zakończeniu obecnej historii?
niedziela, 17 kwietnia 2016
Wyjaśnienia
Na początku zapraszam na epilog na moim drugim, a w zasadzie pierwszym blogu.
Minęły cztery tygodnie, a tutaj dalej nie pojawił się żaden wpis. Bardzo was za do przepraszam, bo obiecywałam, że będą one regularnie co dwa tygodnie.
Moje plany się trochę pokrzyżowały.
Po pierwsze musiałam dopilnować najpierw kręcenia filmu, a potem jego montażu.
Po drugie mój grafik jest naprawdę napięty. W poniedziałki mam treningi biegowe i próby taneczne, we wtorki treningi biegowe, tenis stołowy i dodatkowy angielski, w środy dodatkowy angielski i treningi, w czwartek treningi siatkówki i lekcje gitary, a w piątek treningi biegowe, tenis stołowy i próby taneczne.
Po trzecie miałam podejrzenie wyrostka i trochę się najeździłam po szpitalach.
Niestety w połowie maja wyjeżdżam do Pragi, a na koniec czerwca w góry, także uprzedzam, że publikacje w tych terminach nie zawsze będą regularne. Nie wiem, czy nie wplącze się tam jeszcze wyjazd do Niemiec i do Danii i następny w góry, ale o tym poinformuję jak będę pewna. Następny rozdział pojawi się w ciągu dwóch tygodni.
Coraz częściej ponawiam się również u was, co jest chyba małym kroczkiem ku dobremu.
Pozdrawiam wszystkich, którzy jeszcze tutaj są.
Minęły cztery tygodnie, a tutaj dalej nie pojawił się żaden wpis. Bardzo was za do przepraszam, bo obiecywałam, że będą one regularnie co dwa tygodnie.
Moje plany się trochę pokrzyżowały.
Po pierwsze musiałam dopilnować najpierw kręcenia filmu, a potem jego montażu.
Po drugie mój grafik jest naprawdę napięty. W poniedziałki mam treningi biegowe i próby taneczne, we wtorki treningi biegowe, tenis stołowy i dodatkowy angielski, w środy dodatkowy angielski i treningi, w czwartek treningi siatkówki i lekcje gitary, a w piątek treningi biegowe, tenis stołowy i próby taneczne.
Po trzecie miałam podejrzenie wyrostka i trochę się najeździłam po szpitalach.
Niestety w połowie maja wyjeżdżam do Pragi, a na koniec czerwca w góry, także uprzedzam, że publikacje w tych terminach nie zawsze będą regularne. Nie wiem, czy nie wplącze się tam jeszcze wyjazd do Niemiec i do Danii i następny w góry, ale o tym poinformuję jak będę pewna. Następny rozdział pojawi się w ciągu dwóch tygodni.
Coraz częściej ponawiam się również u was, co jest chyba małym kroczkiem ku dobremu.
Pozdrawiam wszystkich, którzy jeszcze tutaj są.
niedziela, 20 marca 2016
Rozdział pierwszy.
Pakuję ostatnie rzeczy do walizki. Telefon? Jest. Ładowarka? Jest. Książka? Jest.
Sięgam jeszcze po bilet i siadam na łóżku. Na pewno chcesz wyjeżdżać? Dasz sobie radę? Dam. Nie znasz tam nikogo. Chcesz tak po prostu to wszystko zostawić? Nie mam tu nikogo oprócz taty. To jest moja szansa na lepsze jutro.
Biorę walizkę i schodzę po schodach. Ubieram kurtkę, buty i czapkę. Wychodzę na dwór i idę w stronę samochodu. Wygodnie rozsiadam się na siedzeniu pasażera. Wkładam słuchawki w uszy. Odjeżdżamy. Czeka mnie pół godziny drogi.
Dojechaliśmy. Wysiadam z czarnego audi i idę w stronę budynku. Szukaj zielonych kurtek. Są! Idę w stronę mężczyzn, w kurtkach tego koloru. Widzę, że są Słoweńcami. Szukam dalej.
- Przepraszam. – Podchodzę do jakiegoś chłopaka.
- Cześć – odpowiada i uśmiecha się do mnie promiennie. Patrzę na niego. Wydaje mi się znajomy. Nie. Jednak go nie znam. Dostrzegam na jego ramieniu napis Polska.
- Przepraszam. Musiałam Cię z kimś pomylić. – Odeszłam. Dobra! Do trzech razy sztuka. Tym razem to oni. Na pewno.
- Cześć. Gdzie znajdę Wernera Schustera? – Pytam pierwszą napotkaną osobę.
- Trenerze, ktoś do ciebie. – Mówi wysoki blondyn. – Andreas Wellinger. – Wyciąga rękę i się uśmiecha. Ściskam ją i mówię :
- Cysia Wellinger. – Mówię.
- Zgodziłaś się? - Pyta niedowierzając mój wujek.
- Tak. W końcu i tak nie mam nic innego do roboty. – Uśmiecham się lekko.
- W takim razie zapraszam na odprawę. – Śmieje się. Wszyscy kierujemy się w stronę szarego budynku. Siadamy w miejscach przeznaczonych dla naszego kraju.
- Ile będziemy tu siedzieć? – Pytam Andreasa.
- Jakieś dwie godziny, a potem bal, a co? - Patrzy na mnie, a ja tylko wzdycham.
- Tak pytam. – Mówię i opieram głowę o ścianę.
- Witam was po waszych wakacjach. – Na środku stanął jakiś siwy facet. Z opowiadań wujka wynika, że to Walter Hofer. – Myślę, że ten sezon będzie udany dla was wszystkich. – Miał rację. Tu było strasznie nudno.
- Idę się przewietrzyć. – Rzucam szybko i wychodzę. Kupuję w automacie gorącą czekoladę. Popijam łyka i wychodzę na dwór. Próbuję usiąść na ławce, ale ktoś mi to uniemożliwia, bo wpada na mnie. Wylewa na siebie cały mój gorący napój.
- Uważaj jak łazisz. – Syczy jakiś chłopak.
- To ty na mnie wpadłeś. – Odpyskowywuję i patrzę na niego. Patrzy na mnie morderczym wzrokiem i idzie dalej.
Co za głupi typek. Moja wina, że chciałam usiąść na ławkę. Tylko usiąść.
Jak myślisz dlaczego Andreas ma tak samo na nazwisko? A skąd ja mam wiedzieć? Co ja jasnowidz jestem? Może się czegoś domyślasz? Przypominam Ci, że to ty jesteś moim rozumem.
Tak, rozmawiam sama ze sobą. Dziwne? Po tym co przeszłam nie. Może teraz wydaje się wam, że jestem nienormalna. Myślcie co chcecie. Ja nie oceniam ludzi po pierwszym spotkaniu, bo nie wiem co przeszli.
Wstaję z ławki i wracam do środka. Powiedziałam przecież, że wychodzę tylko na chwilę.
- Życzę wam, aby ten rok był udany dla was wszystkich. Dziękuję. –Walter kończy mówić. Rozlegają się gromkie brawa. Robi się strasznie cicho. Na scenę wchodzi nie kto inny jak Tomas Morgenstern. Ma kamienną minę. Wszyscy myślą, że będzie następne długie przemówienie. Austriak właśnie podchodzi do mikrofonu.
- Witam. Bardzo się cieszę, że przypadł mi ten zaszczyt. No to może zacznę od tego, że – bierze oddech – zaczynamy imprezę! – Wykrzykuje
Z głośników płynie muzyka. Siadam przy stole mojego kraju.
- Zauważyłaś, że jesteś bardzo podobna do Welliego? - Obok mnie siada Wank.
- Nie, nikt mi nigdy tego nie mówił. – Mówię od razu. – Chociaż nie. Kiedyś w szkole powiedzieli mi, że przypominam im jakiegoś skoczka. – Przypominam sobie.
- Może jesteś jego bliźniaczką? -Pyta. Wybuchamy śmiechem.
- Tak, i jesteśmy z księżyca. – Odpowiadam i znowu się śmiejemy.
- Zatańczysz? - Wyciąga rękę. Łapię ją i wychodzimy na parkiet. Leci akurat jakąś wolna piosenka, więc zaczynam rozmowę. Jest to trochę trudne, ponieważ jest ode mnie wyższy o jakieś 20 centymetrów.
- Dogadujecie się w reprezentacji?
- Raczej tak. Czasami wychodzą jakieś kłótnie, ale głównie o dziewczyny albo pokoje. A co? - Opiera lekko głowę o moje ramię, żeby móc ze mną rozmawiać.
- Pytam, bo chodzą różne plotki na temat relacji, a ja się was trochę boję. – Cicho się śmieję.
- O mnie i Welliego możesz być spokojna. Co do reszty miałbym wątpliwości, ale poradzisz sobie z nami. – Znowu się uśmiecha.
Czuję na sobie czyjś wzrok. Tak, jestem na to uczulona. Rozglądam się po sali w celu znalezienia intruza. Widzę go. Stoi pod ścianą rozmawiając z jakąś dziewczyną, ale wygląda na to, że w ogóle jej nie słucha. Patrzy się na mnie jakoś dziwnie. Z ciekawością? Gdy zauważa, że zerkam na niego co chwilę jego twarz nabiera grozy. Poznaję go. To ten chłopak, który mnie przewrócił. Szybko odwracam wzrok w stronę Andreasa.
- Możemy usiąść? Trochę mnie noga boli. -Mówię zgodnie z prawdą.
- Chcesz coś do picia? - Patrzy na mnie wyczerpująco. Odmawiam. Informuję Andreasów, że idę do pokoju i wychodzę. Po drodze kupuję drugą czekoladę, bo pierwszą wylała mi jakąś fajtłapa, która nawet nie przeprosiła. Biorę prysznic i przebieram się w za dużą koszulkę i spodenki, które służą za moją piżamę. Kładę się do łóżka, a telefon zostawiam na szafce nocnej. Już powoli odpływam w objęcia Morfeusza, ale uniemożliwiają mi to dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest przychodzący SMS, a drugą głośna rozmowa za ścianą. Najpierw postanawiam uspokoić jakieś niedorozwinięte mózgowo małpy. Biorę czekoladę, zielony koc, którym się przykrywam i wychodzę aby zapukać do drzwi obok.
- Tak? – Otwiera mi mężczyzna bez koszulki. Podnoszę wzrok, aby po pierwsze nie patrzeć na jego umięśniony tors, po drugie dowiedzieć się kim jest. No tak. Kto by się spodziewał. Znowu on. Ależ ironia losu. Boże, proszę zlituj się nade mną.
- Po pierwsze uważaj na moją czekoladę, bo nie mam zamiaru iść po trzecią, a po drugie czy możecie zachowywać się trochę ciszej? - Zirytowana opieram się o ramę drzwi i wchodzę głąb pokoju. Dostrzegam nie kogo innego jak Wanka. Czyli ten człowiek, o ile mogę go tak nazwać jest w naszej kadrze?!
- Kto przyszedł? – Podchodzi do drzwi wyższy z Niemców. – Ooo, cześć Cysia. Po co przyszłaś?
- Cukier mi się skończył, wiesz? – Przewracam oczami. Patrzy na mnie i wybucha śmiechem. – No a tak na serio przyszłam was uspokoić. Zachowujecie się głośniej niż małpy w gaju. Będziecie cicho? Dziękuję. – Nie czekam na odpowiedź. Przymykam drzwi i stoję jeszcze chwilę oparta o nie, żeby w razie co znowu ich ochrzanić.
- Jak ona mnie wkurza. – Słyszę głos tego irytującego. Otwieram szerzej drzwi i przekraczam próg.
- Nie pozostajesz mi dłużny patafianie. – Krzyczę tak, żeby usłyszał.
Wracam do swojego pokoju wyrzucam pusty już kubek po ciepłym napoju i rzucam się na łóżko. Biorę do ręki telefon i odczytuję wiadomość.
Od Tatuś:
Jak tam po pierwszym dniu pracy?
Do Tatuś:
Dobrze. Najpierw było nudne rozpoczęcie, a potem „impreza „. Ta praca jak na razie nie jest taka zła. Przepraszam, ale jestem zmęczona. Dobranoc.
Od Tatuś:
Dobranoc córeczko.
Mimo to, że mam już ponad dwadzieścia lat tata dalej mówi do mnie jak do dziecka. Nic do tego nie mam. Podoba mi się to. Dzięki temu nie brakuje mi mamy. Idę spać.
Budzę się o 7 rano. Jem balonika musli, ubieram się w ciuchy do biegania i idę do pobliskiego parku. Zaczynam od rozgrzewki. Włączam Endomondo i zaczynam biegać. Kończę dziewiąty kilometr i zaczyna mnie boleć głowa, więc robię szybkie rozciąganie i wracam do hotelu.
Szybko wchodzę pod prysznic i oblewam swoje ciało zimnym strumieniem wody. Ktoś zaczyna dobijać się do moich drzwi.
- Minuta! - Krzyczę. Wychodzę z łazienki i ubieram szlafrok. Związuję włosy w szybkiego kucyka i naciskam klamkę.
- Jeśli masz zamiar prawić mi kazanie pod tytułem „ Uważaj jak chodzisz z czekoladą „ to spadaj. – Mówię i zamykam drzwi. Niestety. Zatrzymuje je stopą. Co za typ.
- Przyszedłem tylko powiedzieć, że za piętnaście minut jest trening, a trener chce, żebyś do niego przyszła. A wiesz co? Z tym kazaniem to wcale nie taki zły pomysł. – Na jego twarzy pojawia się ironiczny uśmiech.
Właśnie kłócę się z moim rozsądkiem. Moje myśli krzyczą „Uderz go w tą jego śliczną buźkę.”, a mój rozsądek „ Nie rób tego! Nie chcesz przecież już pierwszego dnia wylecieć z pracy.”.
- Powiedz mu, że za dwie minuty będę u niego.
Tym razem skutecznie zamykam drzwi. Wzdycham głośno. Myśli, że jak jest ładny to mądry też? Oj grubo się myli. Chyba został na poziomie malutkiego dziecka. Nie myśli i jest „ uroczy „. Co nie zmienia faktu, że jest palantem.
Ubieram czarne leginsy, kadrową bluzkę i bluzę.
- Wujku, podobno chciałeś coś ode mnie? - Wchodzę uprzednio pukając w drzwi.
- Tak. Dzisiaj są pierwsze treningi, a wieczorem kwalifikacje więc daję Ci papiery do statystyk. Przejrzyj je sobie i sprawdź czy wszystko rozumiesz. Jak nie, to przyjdź do mnie i Ci wytłumaczę. A teraz leć, bo za pięć minut śniadanie.
No tak śniadanie! Strasznie burczy mi w brzuchu, więc od razu poszłam do swojego pokoju. Papiery rzuciłam na łóżko i poszłam się jakoś przyzwoicie uczesać. Zrobiłam szybkiego warkocza, zamknęłam pokój i zeszłam do restauracji na śniadanie. Przechodzę obok niejakiego Krausa, który mówi:
- Miłość od pierwszego wejrzenia czy mam przejść jeszcze raz? - Staje uśmiechnięty. Zdążyłam go wczoraj poznać i wiem, że tylko żartuje.
- Możesz przejść jeszcze raz? - Śmieję się. – Idziemy na śniadanie? - Pytam.
- Tak. Jestem strasznie głodny.
Dochodzimy do restauracji i siadamy koło Freunda i Freitaga. Marinus porusza brwiami, a ja wpadam w niekontrolowany napad śmiechu. Panowie F. Patrzą na mnie jakbym była z innej planety. Wyglądają jak idioci. W końcu i sprawca tego wydarzenia zaczyna się śmiać.
Witam Was z pierwszym rozdziałem na tym blogu. Mam nadzieję, że chociaż trochę sprosta waszym oczekiwanią.
Chciałam podziękować za tyle komentarzy pod prologiem. Cieszę się, że wam się spodobał. Rozdziały będą pojawiać się co dwa tygodnie. Proszę o wasze opinie. Bardzo mnie motywują do dalszego pisania.
Życzę Wam wesołych i radosnych świąt, spędzonych w rodzinnym gronie.
Panna Malfoy.
Sięgam jeszcze po bilet i siadam na łóżku. Na pewno chcesz wyjeżdżać? Dasz sobie radę? Dam. Nie znasz tam nikogo. Chcesz tak po prostu to wszystko zostawić? Nie mam tu nikogo oprócz taty. To jest moja szansa na lepsze jutro.
Biorę walizkę i schodzę po schodach. Ubieram kurtkę, buty i czapkę. Wychodzę na dwór i idę w stronę samochodu. Wygodnie rozsiadam się na siedzeniu pasażera. Wkładam słuchawki w uszy. Odjeżdżamy. Czeka mnie pół godziny drogi.
Dojechaliśmy. Wysiadam z czarnego audi i idę w stronę budynku. Szukaj zielonych kurtek. Są! Idę w stronę mężczyzn, w kurtkach tego koloru. Widzę, że są Słoweńcami. Szukam dalej.
- Przepraszam. – Podchodzę do jakiegoś chłopaka.
- Cześć – odpowiada i uśmiecha się do mnie promiennie. Patrzę na niego. Wydaje mi się znajomy. Nie. Jednak go nie znam. Dostrzegam na jego ramieniu napis Polska.
- Przepraszam. Musiałam Cię z kimś pomylić. – Odeszłam. Dobra! Do trzech razy sztuka. Tym razem to oni. Na pewno.
- Cześć. Gdzie znajdę Wernera Schustera? – Pytam pierwszą napotkaną osobę.
- Trenerze, ktoś do ciebie. – Mówi wysoki blondyn. – Andreas Wellinger. – Wyciąga rękę i się uśmiecha. Ściskam ją i mówię :
- Cysia Wellinger. – Mówię.
- Zgodziłaś się? - Pyta niedowierzając mój wujek.
- Tak. W końcu i tak nie mam nic innego do roboty. – Uśmiecham się lekko.
- W takim razie zapraszam na odprawę. – Śmieje się. Wszyscy kierujemy się w stronę szarego budynku. Siadamy w miejscach przeznaczonych dla naszego kraju.
- Ile będziemy tu siedzieć? – Pytam Andreasa.
- Jakieś dwie godziny, a potem bal, a co? - Patrzy na mnie, a ja tylko wzdycham.
- Tak pytam. – Mówię i opieram głowę o ścianę.
- Witam was po waszych wakacjach. – Na środku stanął jakiś siwy facet. Z opowiadań wujka wynika, że to Walter Hofer. – Myślę, że ten sezon będzie udany dla was wszystkich. – Miał rację. Tu było strasznie nudno.
- Idę się przewietrzyć. – Rzucam szybko i wychodzę. Kupuję w automacie gorącą czekoladę. Popijam łyka i wychodzę na dwór. Próbuję usiąść na ławce, ale ktoś mi to uniemożliwia, bo wpada na mnie. Wylewa na siebie cały mój gorący napój.
- Uważaj jak łazisz. – Syczy jakiś chłopak.
- To ty na mnie wpadłeś. – Odpyskowywuję i patrzę na niego. Patrzy na mnie morderczym wzrokiem i idzie dalej.
Co za głupi typek. Moja wina, że chciałam usiąść na ławkę. Tylko usiąść.
Jak myślisz dlaczego Andreas ma tak samo na nazwisko? A skąd ja mam wiedzieć? Co ja jasnowidz jestem? Może się czegoś domyślasz? Przypominam Ci, że to ty jesteś moim rozumem.
Tak, rozmawiam sama ze sobą. Dziwne? Po tym co przeszłam nie. Może teraz wydaje się wam, że jestem nienormalna. Myślcie co chcecie. Ja nie oceniam ludzi po pierwszym spotkaniu, bo nie wiem co przeszli.
Wstaję z ławki i wracam do środka. Powiedziałam przecież, że wychodzę tylko na chwilę.
- Życzę wam, aby ten rok był udany dla was wszystkich. Dziękuję. –Walter kończy mówić. Rozlegają się gromkie brawa. Robi się strasznie cicho. Na scenę wchodzi nie kto inny jak Tomas Morgenstern. Ma kamienną minę. Wszyscy myślą, że będzie następne długie przemówienie. Austriak właśnie podchodzi do mikrofonu.
- Witam. Bardzo się cieszę, że przypadł mi ten zaszczyt. No to może zacznę od tego, że – bierze oddech – zaczynamy imprezę! – Wykrzykuje
Z głośników płynie muzyka. Siadam przy stole mojego kraju.
- Zauważyłaś, że jesteś bardzo podobna do Welliego? - Obok mnie siada Wank.
- Nie, nikt mi nigdy tego nie mówił. – Mówię od razu. – Chociaż nie. Kiedyś w szkole powiedzieli mi, że przypominam im jakiegoś skoczka. – Przypominam sobie.
- Może jesteś jego bliźniaczką? -Pyta. Wybuchamy śmiechem.
- Tak, i jesteśmy z księżyca. – Odpowiadam i znowu się śmiejemy.
- Zatańczysz? - Wyciąga rękę. Łapię ją i wychodzimy na parkiet. Leci akurat jakąś wolna piosenka, więc zaczynam rozmowę. Jest to trochę trudne, ponieważ jest ode mnie wyższy o jakieś 20 centymetrów.
- Dogadujecie się w reprezentacji?
- Raczej tak. Czasami wychodzą jakieś kłótnie, ale głównie o dziewczyny albo pokoje. A co? - Opiera lekko głowę o moje ramię, żeby móc ze mną rozmawiać.
- Pytam, bo chodzą różne plotki na temat relacji, a ja się was trochę boję. – Cicho się śmieję.
- O mnie i Welliego możesz być spokojna. Co do reszty miałbym wątpliwości, ale poradzisz sobie z nami. – Znowu się uśmiecha.
Czuję na sobie czyjś wzrok. Tak, jestem na to uczulona. Rozglądam się po sali w celu znalezienia intruza. Widzę go. Stoi pod ścianą rozmawiając z jakąś dziewczyną, ale wygląda na to, że w ogóle jej nie słucha. Patrzy się na mnie jakoś dziwnie. Z ciekawością? Gdy zauważa, że zerkam na niego co chwilę jego twarz nabiera grozy. Poznaję go. To ten chłopak, który mnie przewrócił. Szybko odwracam wzrok w stronę Andreasa.
- Możemy usiąść? Trochę mnie noga boli. -Mówię zgodnie z prawdą.
- Chcesz coś do picia? - Patrzy na mnie wyczerpująco. Odmawiam. Informuję Andreasów, że idę do pokoju i wychodzę. Po drodze kupuję drugą czekoladę, bo pierwszą wylała mi jakąś fajtłapa, która nawet nie przeprosiła. Biorę prysznic i przebieram się w za dużą koszulkę i spodenki, które służą za moją piżamę. Kładę się do łóżka, a telefon zostawiam na szafce nocnej. Już powoli odpływam w objęcia Morfeusza, ale uniemożliwiają mi to dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest przychodzący SMS, a drugą głośna rozmowa za ścianą. Najpierw postanawiam uspokoić jakieś niedorozwinięte mózgowo małpy. Biorę czekoladę, zielony koc, którym się przykrywam i wychodzę aby zapukać do drzwi obok.
- Tak? – Otwiera mi mężczyzna bez koszulki. Podnoszę wzrok, aby po pierwsze nie patrzeć na jego umięśniony tors, po drugie dowiedzieć się kim jest. No tak. Kto by się spodziewał. Znowu on. Ależ ironia losu. Boże, proszę zlituj się nade mną.
- Po pierwsze uważaj na moją czekoladę, bo nie mam zamiaru iść po trzecią, a po drugie czy możecie zachowywać się trochę ciszej? - Zirytowana opieram się o ramę drzwi i wchodzę głąb pokoju. Dostrzegam nie kogo innego jak Wanka. Czyli ten człowiek, o ile mogę go tak nazwać jest w naszej kadrze?!
- Kto przyszedł? – Podchodzi do drzwi wyższy z Niemców. – Ooo, cześć Cysia. Po co przyszłaś?
- Cukier mi się skończył, wiesz? – Przewracam oczami. Patrzy na mnie i wybucha śmiechem. – No a tak na serio przyszłam was uspokoić. Zachowujecie się głośniej niż małpy w gaju. Będziecie cicho? Dziękuję. – Nie czekam na odpowiedź. Przymykam drzwi i stoję jeszcze chwilę oparta o nie, żeby w razie co znowu ich ochrzanić.
- Jak ona mnie wkurza. – Słyszę głos tego irytującego. Otwieram szerzej drzwi i przekraczam próg.
- Nie pozostajesz mi dłużny patafianie. – Krzyczę tak, żeby usłyszał.
Wracam do swojego pokoju wyrzucam pusty już kubek po ciepłym napoju i rzucam się na łóżko. Biorę do ręki telefon i odczytuję wiadomość.
Od Tatuś:
Jak tam po pierwszym dniu pracy?
Do Tatuś:
Dobrze. Najpierw było nudne rozpoczęcie, a potem „impreza „. Ta praca jak na razie nie jest taka zła. Przepraszam, ale jestem zmęczona. Dobranoc.
Od Tatuś:
Dobranoc córeczko.
Mimo to, że mam już ponad dwadzieścia lat tata dalej mówi do mnie jak do dziecka. Nic do tego nie mam. Podoba mi się to. Dzięki temu nie brakuje mi mamy. Idę spać.
Budzę się o 7 rano. Jem balonika musli, ubieram się w ciuchy do biegania i idę do pobliskiego parku. Zaczynam od rozgrzewki. Włączam Endomondo i zaczynam biegać. Kończę dziewiąty kilometr i zaczyna mnie boleć głowa, więc robię szybkie rozciąganie i wracam do hotelu.
Szybko wchodzę pod prysznic i oblewam swoje ciało zimnym strumieniem wody. Ktoś zaczyna dobijać się do moich drzwi.
- Minuta! - Krzyczę. Wychodzę z łazienki i ubieram szlafrok. Związuję włosy w szybkiego kucyka i naciskam klamkę.
- Jeśli masz zamiar prawić mi kazanie pod tytułem „ Uważaj jak chodzisz z czekoladą „ to spadaj. – Mówię i zamykam drzwi. Niestety. Zatrzymuje je stopą. Co za typ.
- Przyszedłem tylko powiedzieć, że za piętnaście minut jest trening, a trener chce, żebyś do niego przyszła. A wiesz co? Z tym kazaniem to wcale nie taki zły pomysł. – Na jego twarzy pojawia się ironiczny uśmiech.
Właśnie kłócę się z moim rozsądkiem. Moje myśli krzyczą „Uderz go w tą jego śliczną buźkę.”, a mój rozsądek „ Nie rób tego! Nie chcesz przecież już pierwszego dnia wylecieć z pracy.”.
- Powiedz mu, że za dwie minuty będę u niego.
Tym razem skutecznie zamykam drzwi. Wzdycham głośno. Myśli, że jak jest ładny to mądry też? Oj grubo się myli. Chyba został na poziomie malutkiego dziecka. Nie myśli i jest „ uroczy „. Co nie zmienia faktu, że jest palantem.
Ubieram czarne leginsy, kadrową bluzkę i bluzę.
- Wujku, podobno chciałeś coś ode mnie? - Wchodzę uprzednio pukając w drzwi.
- Tak. Dzisiaj są pierwsze treningi, a wieczorem kwalifikacje więc daję Ci papiery do statystyk. Przejrzyj je sobie i sprawdź czy wszystko rozumiesz. Jak nie, to przyjdź do mnie i Ci wytłumaczę. A teraz leć, bo za pięć minut śniadanie.
No tak śniadanie! Strasznie burczy mi w brzuchu, więc od razu poszłam do swojego pokoju. Papiery rzuciłam na łóżko i poszłam się jakoś przyzwoicie uczesać. Zrobiłam szybkiego warkocza, zamknęłam pokój i zeszłam do restauracji na śniadanie. Przechodzę obok niejakiego Krausa, który mówi:
- Miłość od pierwszego wejrzenia czy mam przejść jeszcze raz? - Staje uśmiechnięty. Zdążyłam go wczoraj poznać i wiem, że tylko żartuje.
- Możesz przejść jeszcze raz? - Śmieję się. – Idziemy na śniadanie? - Pytam.
- Tak. Jestem strasznie głodny.
Dochodzimy do restauracji i siadamy koło Freunda i Freitaga. Marinus porusza brwiami, a ja wpadam w niekontrolowany napad śmiechu. Panowie F. Patrzą na mnie jakbym była z innej planety. Wyglądają jak idioci. W końcu i sprawca tego wydarzenia zaczyna się śmiać.
"Śmiej się. Niech reszta świata zastanawia się dlaczego..."
Witam Was z pierwszym rozdziałem na tym blogu. Mam nadzieję, że chociaż trochę sprosta waszym oczekiwanią.
Chciałam podziękować za tyle komentarzy pod prologiem. Cieszę się, że wam się spodobał. Rozdziały będą pojawiać się co dwa tygodnie. Proszę o wasze opinie. Bardzo mnie motywują do dalszego pisania.
Życzę Wam wesołych i radosnych świąt, spędzonych w rodzinnym gronie.
Panna Malfoy.
sobota, 27 lutego 2016
Prolog
Wyobraź sobie to:
I nagle zdajesz sobie sprawę, że to już koniec. Teraz nie ma już powrotu. Zostawiłaś wszystko. Rozpoczęłaś nowe życie, w którym za cholerę nie możesz się odnaleźć.
Rozpoczynasz nową pracę. Nie znasz tam nikogo. Musisz podróżować po całym świecie. Musisz być dla wszystkich miła. Wujek załatwił Ci tą pracę i nie wypadało odmówić. A ty? Jesteś zimną suką, która podobno nie ma uczuć.
Teraz wyobraź sobie średniego wzrostu brunetkę z zielonymi oczami. Wyobraź sobie ją w tym świecie. A na koniec wyobraź sobie, że to spotkało właśnie mnie.
Mój tata zawsze chce dla mnie jak najlepiej. Nie zawsze mu to wychodzi, ale wiem, że się stara. Pewnie zastanawia was co z moją mamą. Nienawidzi mnie. Na każdym kroku robi wszystko, abym miała najgorsze życie jakie tylko jest możliwe. Chce, żebym się poddała. Kilkakrotnie jej się to udało. To przez nią jestem jaka jestem. To ona mnie popchnęła. Przez nią trafiłam do szpitala.
Idę sobie pobliskim łąkami. Kocham to miejsce. W jakiś sposób jestem z nim związana. Ktoś podbiega do mnie i pchnie w stronę kamienia. Ostatnie co widzę, to odchodzącą kobietę. Nie mam siły wstać. Mało kto tutaj przychodzi. Nie mam nadziei, że ktoś mnie uratuje.
Pik. Przerwa. Pik.
Straszny dźwięk dochodzi do moich uszu. Nie jestem w stanie zrobić kompletnie nic. Nie daję rady ruszyć chociażby powieką. Czuję, że ktoś trzyma moją rękę.
Pik. Pik.
Dźwięk robi się coraz bardziej spokojniejszy. Jestem tak strasznie zmęczona, że zasypiam.
Budzę się. Lekko próbuje podnieść prawą powiekę, ale na marne. Czuję, że umieram.
Słyszę tylko skrzypienie drzwi. Dalej czuje się strasznie zmęczona. Zasypiam.
Znowu się budzę. Czuję dotyk na mojej dłoni. Powoli ukazuje mi się zamazany obraz.
Dalej słyszę ten nieznośny dźwięk. Widzę tylko zaszklone oczy. Oczy, które utkwiły mi w pamięci. Niczego innego nie pamiętam.
Pierwsze dwie prace, które załatwił mi tata okazały się katastrofą, ale podobno do trzech razy sztuka.
____
Witam na drugim blogu. Na razie tylko prolog, a reszta będzie dodana zgodnie z moimi planami, czyli w sobotę po zakończeniu PŚ.
Do napisania.
panna Malfoy.
I nagle zdajesz sobie sprawę, że to już koniec. Teraz nie ma już powrotu. Zostawiłaś wszystko. Rozpoczęłaś nowe życie, w którym za cholerę nie możesz się odnaleźć.
Rozpoczynasz nową pracę. Nie znasz tam nikogo. Musisz podróżować po całym świecie. Musisz być dla wszystkich miła. Wujek załatwił Ci tą pracę i nie wypadało odmówić. A ty? Jesteś zimną suką, która podobno nie ma uczuć.
Teraz wyobraź sobie średniego wzrostu brunetkę z zielonymi oczami. Wyobraź sobie ją w tym świecie. A na koniec wyobraź sobie, że to spotkało właśnie mnie.
Mój tata zawsze chce dla mnie jak najlepiej. Nie zawsze mu to wychodzi, ale wiem, że się stara. Pewnie zastanawia was co z moją mamą. Nienawidzi mnie. Na każdym kroku robi wszystko, abym miała najgorsze życie jakie tylko jest możliwe. Chce, żebym się poddała. Kilkakrotnie jej się to udało. To przez nią jestem jaka jestem. To ona mnie popchnęła. Przez nią trafiłam do szpitala.
Idę sobie pobliskim łąkami. Kocham to miejsce. W jakiś sposób jestem z nim związana. Ktoś podbiega do mnie i pchnie w stronę kamienia. Ostatnie co widzę, to odchodzącą kobietę. Nie mam siły wstać. Mało kto tutaj przychodzi. Nie mam nadziei, że ktoś mnie uratuje.
Pik. Przerwa. Pik.
Straszny dźwięk dochodzi do moich uszu. Nie jestem w stanie zrobić kompletnie nic. Nie daję rady ruszyć chociażby powieką. Czuję, że ktoś trzyma moją rękę.
Pik. Pik.
Dźwięk robi się coraz bardziej spokojniejszy. Jestem tak strasznie zmęczona, że zasypiam.
Budzę się. Lekko próbuje podnieść prawą powiekę, ale na marne. Czuję, że umieram.
Słyszę tylko skrzypienie drzwi. Dalej czuje się strasznie zmęczona. Zasypiam.
Znowu się budzę. Czuję dotyk na mojej dłoni. Powoli ukazuje mi się zamazany obraz.
Dalej słyszę ten nieznośny dźwięk. Widzę tylko zaszklone oczy. Oczy, które utkwiły mi w pamięci. Niczego innego nie pamiętam.
Pierwsze dwie prace, które załatwił mi tata okazały się katastrofą, ale podobno do trzech razy sztuka.
____
Witam na drugim blogu. Na razie tylko prolog, a reszta będzie dodana zgodnie z moimi planami, czyli w sobotę po zakończeniu PŚ.
Do napisania.
panna Malfoy.